Niewidzialny Park Narodowy

Część II

Strategie

Jak się gra w park narodowy

Najlepszym lekiem na lęk jest działanie. Często mówi się o tym w środowisku aktywistów klimatycznych – jeśli nie chcesz, by pożerał cię strach przed katastrofą, zrób transparent, idź na protest, ograniczaj ślad węglowy. Ludzie zaangażowani w sprawę Turnickiego Parku Narodowego też mają swoje lęki – i mierząc się z nimi, też podejmują działanie. Jak różne są ich obawy, tak różne są też strategie.

Na skraju lasu młodzi aktywiści blokują własnymi ciałami zrywki (wycinki) drzew. Lokalni mieszkańcy – ci, którzy nie boją się mówić otwarcie o poparciu dla parku – stawiają na dialog. Są też i tacy, którzy nie wierzą, że park da się stworzyć oddolnie, więc dokumentują i przekonują na wyższych szczeblach.

Swoją strategię mają też Lasy Państwowe. Poprawiają wizerunek, promują się w mediach społecznościiowych – a na miejscu realizują plany wycinek. I choć oficjalnie nie do nich należy decyzja o powstaniu – lub blokowaniu – parku narodowego, to ich wpływy są nie do przeoczenia.

Dzień dobry, my tu blokujemy wycinki

W górskich lasach zrywki drzew wyglądają zupełnie inaczej niż w nizinnych monokulturach sosnowych. Wjazd do lasu jest trudny, drogi zrywkowe to koszmar dla ciężkiego sprzętu, bo nieraz prowadzą przez strome, błotniste wąwozy. Właśnie taki szlak zrywkowy blokują fizycznie działacze Inicjatywy Dzikie Karpaty (IDK).

 

– Początki Inicjatywy to okres przygotowań nowych planów urządzenia lasu nadleśnictwa Bircza w latach 2017/2018. Niemal wszystkie uwagi społeczne do tych planów zostały odrzucone. Skala planowanych wycinek była porażająca i poruszyło to wiele osób zaangażowanych w ochronę przyrody. Coś trzeba było robić – mówi Magda Skrzeczkowska z IDK.

IMG_8668

Po wizytach w miejscach planowanych wycinek aktywiści byli, jak wspominają, “zdruzgotani”. Zaczęli nagłaśniać sprawę; pokazywać wartość lasów Pogórza Przemyskiego i Gór Słonnych; rozmawiać z turystami, mieszkańcami i leśnikami. Prowadzili obserwacje i dokumentacje wycinek. 

– Przez lata staraliśmy się działać na rzecz ochrony lasów wszystkimi możliwymi sposobami. Były demonstracje, petycje, pisma, postulaty. Żadna z tych prób nie przyniosła skutku. Kiedy wyczerpały się te formy, pojawił się pomysł blokady wycinki. Żeby fizycznie ochronić chociaż kawałek cennego lasu. I pokazać nasz sprzeciw – opowiada Skrzeczkowska. 

Od startu protestu wiosną 2021 roku aktywiści i aktywistki z Inicjatywy Dzikie Karpaty przetrwali okres gorącego sporu z Lasami Państwowymi, gdy przez blokadę próbowano przejechać ciężkim sprzętem. Przetrwali też zimę. 

– Bywało ciężko. Pogórska zima to mróz i śnieg, a że i wtedy prowadzone są wycinki, to musieliśmy patrolować okolicę. Niezależnie od warunków – mówi Tadeusz. 

W tym roku temperatura sporu opadła, bo – jak mówią aktywiści na blokadzie – plan wycinek dotyczył roku ubiegłego. Z powodu protestu nie udało się go zrealizować w całości, a tegoroczny plan obejmuje inne części lasu. Działacze nie mają jednak wątpliwości – gdyby blokada zniknęła, szybko pojawiliby się pilarze. Na razie nie powtarzają się sytuacje przemocy, jak w ubiegłym roku. 

Aktywiści widzą, że zmienia się stosunek mieszkańców do protestu. 

– Banerów przeciwko blokadzie ubywa. W ubiegłym roku prawie cała Makowa była w takich plakatach, wisiały przy tartaku na drodze do Przemyśla – mówi Tadeusz.

Zdaniem Michała mieszkańcy szanują to, że działacze są już ponad rok na blokadzie. – Okazało się, że nie jesteśmy dziwakami, którzy przyjechali się pobawić na lato, tylko zostaliśmy tutaj – dodaje. – Wydaje mi się, że mieszkańcy widzą, że nie robimy nic złego. Na początku pewnie nie wiedzieli, o co dokładnie chodzi. Ktoś mógł im nagadać jakieś rzeczy na nasz temat – domyśla się Natalia.

Czy ktoś z mieszkańców wspiera blokadę?

Natalia: – Niektórzy pytają, czy mogą jakoś pomóc. Ale nie wszyscy chcą być kojarzeni z blokadą i parkiem. 

Tadeusz: – Jest trochę osób tutejszych, które nas wspierają, przyjeżdżają wypić kawę, pogadać, zostawić jedzenie. Zatrzymują się też turyści. 

Taka sytuacja zdarza się, gdy rozmawiamy z aktywistami na blokadzie. Na poboczu zatrzymuje się samochód i wychodzi z niego młody mężczyzna. 

– Czy znacie może jakieś szlaki w okolicy? A czym w ogóle się zajmujecie?

– Damy panu mapę. A to jest blokada wycinki.

– Tu coś mają wycinać?

– Tak, dwa wydzielenia w górę miały iść pod piłę. A my chcemy, żeby powstał tu Turnicki Park Narodowy.

– Jak tu jechałem, to była czerwona tabliczka Turnicki Park Narodowy.

– To nasza tabliczka. 

– A ja się z żoną kłóciłem! Ona mówiła, że nie ma takiego parku, a ja, że widziałem tabliczkę. I co, oni tu chcą wycinać?

– Tak, chodzi o pozyskanie drewna. 

– Koło nas jest tak samo. Mieszkamy pod Krakowem, budują drogi, tną i eksportują drewno. I co, wy tak do zimy chcecie siedzieć?

– Już tu od zeszłego roku jesteśmy!

– No to trzymam kciuki, bo ja też nie lubię, jak lasy wycinają! 

IMG_8653

Blokadzie udało się częściowo zablokować zrywki, ale tylko na małym fragmencie planowanego parku narodowego. Wycinki trwają w wielu innych miejscach, nawet po drugiej stronie wzgórza, pod którym stoi ich obóz. Ale na kolejną blokadę brakuje ludzi. Tadeusz, który bywa tu regularnie, uważa, że i tak zwyciężyli. – Pokazaliśmy, że mamy sprawczość. Częściowo udało się zablokować wycinki w tej części lasu i teraz on powoli sam odżywa, bez pomocy Lasów Państwowych. 

Blokady to tylko jedno z działań IDK. – Są akcje wyjazdowe, działania promujące ideę utworzenia parku narodowego. Stworzyliśmy mapę turystyczną, organizujemy wycieczki – wymieniają. 

Stworzona oddolnie mapa ma z jednej strony pomóc turystom, którzy chciałby zobaczyć atrakcje regionu, z drugiej – wspierać lokalną społeczność. Zaznaczone są agroturystyki, minimuzeum. Gdy się na nią patrzy, można by pomyśleć, że park już istnieje. 

Na takie działania – integrujące lokalną społeczność i oswajające z ideą parku – stawia inicjatywa skupiająca głównie lokalnych mieszańców, Kwitnąca Otulina.

Nie bijmy się, ale porozmawiajmy

– Niechcący uchowała się tu dzikość, której nie ma nigdzie – mówi Jacek Wydrzyński. – Przyjechałem tu na fali pierwszej walki o Turnicki. I zakochałem się w tym miejscu. 

Wydrzyński mieszka Rybotyczach, wsi, która znalazłaby się w otulinie Turnickiego Parku Narodowego. Od tego pasa-bufora między niewidzialnym parkiem a resztą świata wzięła się nazwa inicjatywy, którą wspiera Wydrzyński.

20220621_112801

Kwitnąca Otulina to nieformalna grupa prowadząca “grę obywatelską” w park narodowy. Nie mówią o tym, że park jest “nieistniejący” czy “planowany”, tylko “niewidzialny”. I choć czerwonych tablic na granicy nie widać, to inicjatywa działa tak, jakby park był. Planuje trasy turystyczne, organizuje wydarzenia. Przeprowadziła plebiscyt na symbol parku – wybrano żbika. Grupa chce obniżać temperaturę sporu, rozmawiać z innymi mieszkańcami. 

– Popieram to, co robi IDK, ale bliższa mi jest inna postawa – “porozmawiajmy o Turnickim”. Nie bijmy się, ale porozmawiajmy. Moja walka polega na tym, że próbuję z ludźmi rozmawiać. Nie ma między nami ściany. Siedzimy pod sklepem, pijemy piwo, oni mówią na tych ekologów, a ja im tłumaczę, że to ważne, żeby ochronić te miejsca, poza tym ja też jestem ekolog. Na co oni: ty jesteś ekolog, ale nasz. Odnoszę się do nich z szacunkiem, lubię tych ludzi, to miejsce.

Wydrzyński stara się przekonywać, że park nie jest zagrożeniem, a  szansą na rozwój regionu. –  Jak się mówi tutejszym, że to piękne miejsce, to się dziwią, pytają: co ty gadasz, przecież tu nic nie ma. Kiedyś wójt gminy Bircza publicznie powiedział, że tu nikt nie przyjedzie, to nie jest Solina ani Bieszczady, nie ma szans na turystykę. Odkąd się tu przeprowadziłem, to powtarzam: ludzie tu przyjadą właśnie dlatego, że tu nic nie ma. Coraz więcej jest takich turystów. Przyjeżdżają zobaczyć choćby niebo bez zanieczyszczenia światłem.

Artysta wyobraża sobie zrównoważoną, ekologiczną turystykę, która generuje miejsca pracy. Agroturystykę, rolnictwo ekologiczne, sprzedaż lokalnych produktów. Słowem: lepszą przyszłość, w której nie trzeba ryzykować zdrowia przy pracach leśnych. – Ludzi trzeba przekonać, pokazać plusy parku narodowego, pokazać, że mogą żyć prościej. Przecież w lasach, przy wycinkach ginie rocznie kilkadziesiąt osób. Więcej niż w kopalniach. 

O tym, że park pomoże przyciągnąć turystów, są przekonani Anna i Piotr, właściciele agroturystyki Na Końcu Świata w Dubiecku. Już teraz trafiają do nich goście pytający o Turnicki, chociaż do granic projektowanego parku mają kilkanaście kilometrów.

20220621_200927

Anna: – Trzeba mieszkańcom pokazać, że to może być korzystne. Jest pięknie. Obok mamy gniazdo orlika krzykliwego. Kiedyś, gdy siedzieliśmy na tarasie, słyszeliśmy rysia. Niektórzy mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, jaki skarb tu mamy.

Żeby w ogóle dało się przekonywać, konieczny jest kontakt między jedną a drugą stroną. W tym mają pomóc takie wydarzenia jak zorganizowane w czerwcu Wianki w Turnickim. Na imprezę z koncertami i atrakcjami zaproszeni byli wszyscy – aktywiści, miłośnicy przyrody i lokalni mieszkańcy. Wydrzyński uważa, że to sukces.

Podkreśla, że szacunek i uwzględnienie zdania mieszkańców jest kluczowe, aby Turnicki mógł powstać.

– Zrobić park i już na starcie mieć wrogów tego parku to nie jest dobry pomysł – mówi rzeźbiarz.

Podobnego zdania jest Mariusz Boćkowski z Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Żeby lokalna społeczność zmieniła zdanie o potrzebie ustanowienia Turnickiego Parku Narodowego, trzeba opowiedzieć jej o czymś pozytywnym, o możliwych do uzyskania realnych korzyściach ze zmiany zagospodarowania tego terenu. I robić to powoli, systematycznie, pokazując przykłady z Polski i ze świata. Straszenie Lasami Państwowymi nic nie da, bo one działają intensywnie na tym terenie od 30 lat. Trzymiesięczna kampania oparta na negatywnym przekazie tego nie zmieni – mówi Boćkowski.

I dodaje, że nie wystarczą akcje w internecie, tworzenie monografii opisujących przyrodniczą wyjątkowość tego miejsca, bo one – mimo że ważne i potrzebne – nie są skierowane w pierwszym rzędzie do przedstawicieli lokalnej społeczności, ale do szerszego odbiorcy. – Z Turnickim trzeba wyjść do ludzi. Wytłumaczyć, co dobrego może spowodować utworzenie parku i jaką wartość to może mieć dla promocji i rozwoju regionu. Warto odwołać się do tożsamości – skoro mieszkańcy tych terenów narzekają, że wieś przestaje być wsią, zanika uprawa roli i hodowla bydła, to może warto zaproponować sposób, w jaki państwo mogłoby pomóc w pielęgnowaniu tych tradycji. Może park mógłby być platformą, która by te tradycje wskrzesiła? – zastanawia się Boćkowski.

Kto trzyma społeczeństwo za gardło

Antoni Kostka szanuje i popiera to, co robią aktywiści na blokadzie oraz mieszkańcy w inicjatywach takich jak Kwitnąca Otulina. Ale jego zdaniem nie ma czasu na to, by czekać, aż dialog przyniesie efekty.

Działa w Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, która od wielu lat jest zaangażowana w inicjatywę powstania Turnickiego. To organizacja ekspercka. Przygotowała obszerne opracowanie dokumentujące przyrodę i inne aspekty dot. projektowanego parku. Stworzyła też dokumentację i złożyła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Rzeszowie wniosek o utworzenie rezerwatu przyrody Reliktowa Puszcza Karpacka. Miałby on ochronić choć część projektowanego parku. Przewaga tego rozwiązania jest taka, że proces powstawania rezerwatu jest dużo prostszy – wystarczy decyzja dyrektora RDOŚ.

– Działamy inaczej niż aktywiści – jesteśmy bardziej organizacją ekspercką. Dokumentujemy szkody, uczestniczymy w postępowaniach administracyjnych, tworzymy opracowania. To mozolne zajęcie, a plan działań jest długofalowy – mówi Kostka. Celem jego fundacji jest doprowadzenie do zmian politycznych i prawnych, które umożliwiłyby powołanie Turnickiego Parki Narodowego.

– Jesteśmy przekonani, że decyzje dotyczące powstania parku zapadną wyżej niż na lokalnym poziomie – mówi Kostka.

– Sam nie jestem przeciwko aktywności polegającej na zachęcaniu lokalnej społeczności do parku. Kwitnąca Otulina robi super robotę. Mają pozytywny przekaz. Pokazują, że ekolodzy nie mają rogów. Ale w moim przekonaniu te działania – choć bardzo potrzebne – nie przyniosą efektów przez wiele, wiele lat. A na to nie mamy czasu – uważa Kostka.

Dlatego, jego zdaniem, choć trzeba wspierać i przekonywać mieszkańców Pogórza, nie można czekać, aż wszyscy czy chociaż większość będzie za parkiem. – Adam Wajrak przypomniał nam, że pierwsza poważna polityczna decyzja odnosząca się do ochrony przyrody w Polsce dotyczyła ochrony kozic i świstaków w Tatrach i zapadła zupełnie wbrew lokalnej społeczności. Gdyby liczono się z jej zdaniem, to dziś kozic i świstaków już by nie było – mówi Kostka. 

Jak zatem doprowadzić do powstania parku? – Konieczne są szerokie działania, które pokażą ludziom, że park narodowy się opłaca. Ale widzimy przykłady, że nawet obietnice dużych pieniędzy mogą nie zmienić podejścia. Po drugie więc trzeba zlikwidować prawo samorządów do blokowania parków narodowych. W Lutowiskach, które leżą na terenie potencjalnego poszerzenia Bieszczadzkiego Parku Narodowego, mieszka około 800 dorosłych ludzi. I ja nie mogę się zgodzić na to, że 800 osób trzyma za gardło całe społeczeństwo w sprawie parku. Narodowego, nie gminnego – podkreśla i dodaje: – Tego się głośno nie mówi, bo to jest politycznie niepoprawne. To jest patrzenie z góry, miejskość, urządzanie ludziom życia. Ja znam te argumenty. Ale jest za późno, żeby się cackać.

Jak przekonuje, polskie państwo stać na to, żeby zapewnić „poduszkę” dla mieszkańców i samorządów na obszarze parku, która złagodzi krótkotrwałe negatywne skutki. Bo takie też będą – przyznaje. – Tartak zamyka się z dnia na dzień, a agroturystyka nie otworzy się i nie zacznie zarabiać z dnia na dzień. Osobom w takiej sytuacji trzeba pomóc. Kiedyś pracownik zakładu usług leśnych powiedział mi: “z agroturystyki się nie wyżyje, bo znajomy ma i mu nie idzie”. A ja się pytam: “a znajomy jest na bookingu i Airbnb?” “No nie”. Mądry samorząd utworzyłby komórkę ds. promocji, zatrudnił młodą osobę, która pomoże każdej agroturystyce w założeniu tych stron. To wszystko da się zrobić. Tylko samorząd musi mieć jakąś wizję.

Teoretycznie TuPN nie ma dlatego, że nie zgadzają się na to lokalne samorządy. Ale Kostka mówi, że problemem są Lasy Państwowe. – Jest oczywiście cała narracja, że LP nie decydują o tym, czy powstają parki narodowe, a oni są tylko karnymi wykonawcami prawa. A jest zupełnie odwrotnie, bo od rana do wieczora Lasy nie myślą o niczym innym, tylko żeby parku nie było. Podejmują działania przez swoich przedstawicieli w samorządach. W tej części Polski człowiek idzie do samorządu i widzi tam leśniczego. Dyrekcja Lasów mówi, żeby o parkach rozmawiać z samorządami. No to idziemy, a tam są ci sami ludzie, tylko bez mundurów. 

Lasy Państwowe zarządzają gigantycznym majątkiem, a sprzedaż drewna przynosi wielkie zyski. Jednak niektóre nadleśnictwa zarabiają mniej, niż potrzebują, żeby się utrzymać. Nazywa się je deficytowymi. Do takich należą często te w terenach górskich, gdzie wycinka jest trudna, ryzykowana i przez to mniej opłacalna. Dlaczego więc LP wolą dopłacać do takich nadleśnictw, zamiast “oddać” jakiś obszar parkowi narodowemu i poprawić swój bilans?

Dogmaty Lasów Państwowych

Zdaniem Kostki wielu leśników ceni i chce chronić przyrodę. Ale Lasy Państwowe jako instytucja mają głęboko zakorzenioną niechęć do biernej ochrony przyrody – czy po prostu zostawiania jej samej sobie. Było to widać w konflikcie o Puszczę Białowieską, gdzie leśnicy przekonywali, że “chronią ją” przed kornikiem, prowadząc wycinki (ochrona czynna). A ekolodzy przekonywali, by zostawić las jego naturalnym procesom, nawet jeśli część drzew umrze.

Tak samo LP bronią się przed oskarżeniami, że niszczą lasy Pogórza i zapewniają, że to ich działania są najlepszą formą ochrony. 

Przyznaje, że Polsce lesistość jest o połowę wyższa, niż była po wojnie “i to zasługa Lasów Państwowych”. – Lesistość terenów Nadleśnictwa Bircza wynosiła kiedyś 35 proc., dziś to 60 proc. To jest sprawa bezdyskusyjna. Ale podkreślanie tego faktu służy przesunięciu osi sporu, zwróceniu uwagi na nowe lasy i zapomnieniu o starych. Zgadzamy się , że obszary, które LP zalesiały, wymagają pracy i przebudowy gatunkowej. Tam leśnicy mają co robić przez kolejnych 70 lat. Ale powinni zostawić w spokoju stare lasy. Nie ingerować w nie. Niestety, zasada „nicnierobienia” nie jest popularna wśród leśników, bo godzi w samo jądro ich zawodowego etosu – mówi. 

Dlaczego Lasy Państwowe wycinają drzewa w deficytowych nadleśnictwach, zamiast postawić na bierną ochronę i zaoszczędzić pieniądze? Aktywiści i przyrodnicy widzą kilka powodów.

Po pierwsze – korporacyjny bezwład. 

Andrzej Czech: – Polityka korporacji Lasy Państwowe jest taka, że robimy to, co jest zaplanowane. Nie ma znaczenia, że może się to nie opłacać. Jeśli trzeba zerwać i sprzedać 100-200 tys. m3 i zaspokoić w ten sposób potrzebny przemysłu, to tak się robi. Przy okazji można w ten sposób wywiązać się ze zobowiązań, zapewnić komuś pracę i podkreślić, że było to istotne dla lokalnej społeczności.

– Do filozofii Lasów Państwowych nie można przykładać czysto ekonomicznych linijek. To tak nie działa – uważa Czech.

Kwestia druga – mentalność. W Lasach Państwowych istnieje etos zawodu. Schematy zachowań budowano przez ostatnich 30 lat. Rzeczy robi się w określony sposób. Odstępstwa są zamachem na uświęcone procedury. 

– Dogmatem w LP jest “trwale zrównoważona wielofunkcyjna gospodarka leśna”. Dodajemy złośliwe: na każdym hektarze. To tzw. model integracyjny, gdzie każda funkcja lasu jest realizowana wszędzie. Odwrotnością jest model segregacyjny, gdzie część lasu jest traktowana tylko gospodarczo, a część ma funkcję wyłącznie przyrodniczą – mówi działacz FDP. 

Postępując zgodnie z tą ideą, leśnicy nawet w trudnym górskim terenie, nawet w cennych lasach Pogórza, chcą wycinać drzewa. Głęboko wierzą, że dzięki temu las ma się coraz lepiej. – Leśnicy mówią: “walczycie o tę wspaniałą przyrodę, a ona taka jest dzięki naszej pracy” – wspomina Kostka. 

Dlatego mówienie, że trzeba im ten las “odebrać”, bo będzie lepiej chroniony jako park narodowy, jest obelgą. 

Jednocześnie Lasy Państwowe odsuwają od siebie odpowiedzialność za powstanie lub blokowanie Turnickiego Parku Narodowego. Oficjalne powtarzają, że nie są stroną sporu. Jednak w praktyce Lasy regularnie wypowiadają się negatywnie na temat idei powstania parku. A lokalne samorządy są często powiązane z LP. 

20220621_154920

Wiele działań Lasów Państwowych budzi coraz większy opór społeczny – widać to choćby po takich inicjatywach jak społeczna mapa wycinek Lasów i Obywateli. Dlatego częścią strategii LP jest też dbanie o wizerunek. I na poziomie krajowym, i na lokalnym.

– Lasy wchodzą z dużymi pieniędzmi, mają świetny marketing. Jak każdy przemysł wydobywczy. Jeżeli popatrzymy, co dzieje się wokół węgla i ropy naftowej, to działają w identyczny sposób. Tutaj ufunduje się drogę, tutaj dzieci pojadą na wycieczkę… – mówi Andrzej Czech. 

Lasy produkują nie tylko ogromne ilości drewna, lecz także masę treści w internecie. Na Twitterze, Facebooku i YouTube można znaleźć posty, nagrania, ciekawostki budujące pozytywny wizerunek leśników. Zwalczają też narracje, które w ten wizerunek uderzają. Za pomocą kampanii informacyjnych, ale też pozwów. 

Na przykład aktywistów na Pogórzu krytykowano w akcji “Zobacz las, nie drzewa. Leśnicy zarzucali im “irracjonalne emocje”, “udramatyzowane oceny” i lekceważenie danych. Wytykano, że pokazują “zdjęcia pojedynczych wyciętych drzew przy pomijaniu ogromu lasu wokół”. 

Paradoksalnie tak samo brzmiący zarzut stawiają Lasom aktywiści. Mówią, że Leśnicy nie widzą lasu jako złożonego ekosystemu, ale jako hodowlę drzew, zasób surowca, który trzeba wydobyć i spieniężyć.

20220621_155830

Jeśli zależy ci na tym, by chronić przyrodę Pogórza i doprowadzić do powstania Turnickiego Parku Narodowego - możesz działać!

Oto kilka propozycji działań:

Odwiedź tereny niewidzialnego parku narodowego!

Aktywiści działający na rzecz powstania TuPN od lat promują to miejsce, sami wytyczają trasy turystyczny, organizują wydarzenia. Jeśli szukasz miejsca na wycieczkę w Polsce lub wybierasz się w Bieszczady – zobacz na własne oczy tereny Turnickiego. Poza zobaczeniem wyjątkowej przyrody, to także okazja do wsparcia lokalnych agroturystyk i rozmów z mieszkańcami. Możesz skorzystać z mapy przygotowanej przez Inicjatywę Dzikie Karpaty i Towarzystwo Krajoznawcze Krajobraz. Inne przydatne informacje znajdziesz na stronie turnickipn.pl.

Śledź i wspieraj

Śledź i wspieraj organizacje i grupy, które działają w sprawie ochrony przyrody na Pogórzu. To m.in. Inicjatywa Dzikie Karpaty, Kwitnąca Otulina, Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze

Podpisz apel

Pytaj polityków i polityczek

Pytaj polityków i polityczek – tych z poziomu krajowego i samorządowego, jeśli mieszkasz na Podkarpaciu – co sądzą i co robią w sprawie ochrony przyrody a Karpatach i powstania TuPN, oraz powstawania parków narodowych w ogóle.